Forum www.mikelandonphorum.fora.pl Strona Główna


www.mikelandonphorum.fora.pl
Forum fanów i wielbicieli cudownego aktora i człowieka - Michaela Landona
Odpowiedz do tematu
"Czar Bożego Narodzenia" - Gabrielle
Micca
Administrator


Dołączył: 02 Kwi 2015
Posty: 1836
Przeczytał: 12 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Stettin, West Pomerania

To, co znajduje się poniżej, to streszczenie pierwszego ze świątecznych odcinków "Bonanzy" Smile Postanowiłam w ramach pierwszych Świąt naszego forum, wykonać takie streszczenia do pierwszych odcinków świątecznych we wszystkich trzech serialach. Może, takie streszczenia przydadzą się, dla osób, które nie są jeszcze zdecydowane CO i jak oglądać i, może przekonają szersze grono, że "Bonanza" to nie jest western! Smile Poniższy odcinek, pochodzi z trzeciego sezonu, a wyemitowany został w Wigilię 1961 roku. Był to pierwszy raz, kiedy "Bonanza" została wyemitowana w Święta (wcześniej, w trakcie Świąt, odcinek nie był emitowany), ale także nie zapoczątkował on stałej emisji świątecznych odcinków. Gatunek filmowy tego odcinka oceniam na familijny, dla mnie byłby odpowiedni dla osób w każdym wieku, także dla dzieci Smile Autorem tego odcinka jest ta sama osoba, która stworzyła czteroodcinkowy cykl opowieści o mamach naszych chłopaków a także wiele innych odcinków z całego serialu. Jest to jeden z lepszych jego odcinków, który bardzo ładnie ukazuje powtarzany wiele razy w "Bonanzie" motyw - siłę miłości Smile

~*~*~*~*~*~*~*~*~

Pomysł na wykonywanie streszczeń odcinków powstał pod wpływem inspiracji podobną zabawą, która funkcjonuje na BonanzaBrand. Nie jest to dokładnie to samo, dlatego wykorzystuję ten pomysł także tutaj. Wszystkie kadry zrobiłam sama Smile

~*~*~*~*~*~*~*~*~

Święta z Cartwrightami Smile



Sezon 3, Odcinek 14
Data emisji: 24 grudnia 1961 r.
Scenariusz: Anthony Lawrence
Reżyseria: Thomas Carr



~*~*~*~*~*~*~*~*~



Podczas wędrówki w górach, Joe i Hoss odnajdują rozbity wóz, który stoczył się z oblodzonej skarpy w dół wąwozu. Pod resztkami wozu, Hoss odnajduje martwego mężczyznę a, kilka metrów dalej, Joe dostrzega ciało jego żony. Chłopcy oceniają, że para zmierzała w góry.
Joe: Co tu się stało?
Hoss: Nie wiem. Coś spłoszyło konie. Wpadły na drzewo. Wóz się przewrócił, droga była oblodzona…
Joe: Jechali w góry. Ciekawe, kim byli.
Hoss: Nie wiem. Rozejrzyjmy się, może coś znajdziemy. Joe… poszukaj szpadla.




Gdy Joe wraz z Hossem, kończą grzebać tragicznie zmarła parę, wyruszają na poszukiwania rzeczy, które mogły wypaść z wozu, a które wskazałyby im jej tożsamość. Podczas tych poszukiwań, natrafiają na porzuconą w śniegu zabawkę. Chwilę później, dostrzegają ślady dziecka. Podążają za nimi w pośpiechu. Ślady doprowadzają ich do śpiącej za pniem drzewa małej dziewczynki.



Gdy chłopcy podchodzą do dziecka, zaczyna ono krzyczeć i wyrywać się a podczas próby ucieczki, upada. Gdy dziewczynka podnosi się i zaczyna badać rączkami przestrzeń przed sobą, do Joe i Hossa dociera fakt, że mała jest niewidoma…



~*~*~*~*~*~*~*~*~



Mimo protestów i walki dziecka, Joe i Hoss zabierają ją do Ponderosy a Ben wzywa doktora. Ben prosi go, by pomógł odnaleźć krewnych osieroconej dziewczynki.



Po wyjściu lekarza, Ben wraz z synami, zatrzymują się w salonie, by przedyskutować trudną sytuację, w jakiej właśnie się znaleźli.
Hoss: Broniła się, jak lwica, kiedy wziąłem ją na ręce.
Adam: Co z nią zrobimy?
Ben: Dobre pytanie… Nie wiem, jak się opiekować małymi dziewczynkami. A zwłaszcza taką. Nie będzie łatwo.




Rozmowę przerywa hałas dobiegający z pokoju gościnnego. Ben, udaje się tam w pośpiechu, by znaleźć dziewczynkę na środku pokoju, szukającą swoich ubrań. Widząc to, bierze ją na ręce i odnosi do łóżka, próbując przy tym ją uspokoić.
Ben: Nazywam się Ben Cartwright. Moi synowie przywieźli cię do naszego domu.
Dziewczynka: Mama… Tata…
Ben: Nie martw się, wszystko będzie dobrze.
Dziewczynka: Oni nie żyją… prawda? Wiem, że nie żyją. Wóz się przewrócił… słyszałam krzyki mamy…

Po tych słowach, dziecko zaczyna płakać. Przerażony Ben, próbuje ją uspokoić. Dziewczynka odwraca się, pod wpływem serdecznego gestu.
Ben: Nie płacz, kochanie…
Dziewczynka: Tak. Tylko małe dziewczynki płaczą.
Ben: A ty nie jesteś już mała.
Dziewczynka: Mam prawie dwanaście lat.
Ben: Prawie dwanaście! Niedługo będziesz dorosła. Nie wiem jeszcze, jak ci na imię…
Dziewczynka: Gabrielle.
Ben: Śliczne imię! Gabrielle… Powiesz mi, dokąd jechałaś z rodzicami?
Dziewczynka: W góry. Do dziadka. Biedny tatuś… tak bardzo chciał go zobaczyć. Mieliśmy razem spędzić Święta. Teraz muszę sama go odszukać.

Chwilę później, dziewczynka prosi Bena, by pozwolił jej zasnąć.
Dziewczynka: Jestem zmęczona. Jest noc?
Ben: Tak kochanie.


~*~*~*~*~*~*~*~*~



Następnego dnia, Gabrielle budzą odgłosy zwierząt z rancza. Czując promienie słońca, dziewczynka wstaje i podchodzi do okna. Uśmiecha się, gdy dociera do niej gdakanie kur i piski wiewiórek. Szczęśliwa, ubiera się i wychodzi na zewnątrz.



Nie znając otoczenia, potyka się po kilku metrach o pręt do znakowania bydła, co jednak nie psuje jej nastroju. Ze śmiechem naśladuje odgłosy, wydawane przez przepłoszone gęsi. Gdy podnosi się z ziemi, dociera do niej też rżenie, przestraszonego hałasem konia. Nie widząc, że wystraszone zwierzę staje dęba, idzie w jego kierunku, by je uspokoić.



W tym samym czasie, w jej pokoju pojawia się Hoss, który akurat przyniósł jej śniadanie i, staje się świadkiem tej niebezpiecznej sceny. Wystraszony, przenosi dziewczynkę z dala od rozjuszonego konia.
Hoss: Nic ci się nie stało?
Gabrielle: Spłoszyłam go?
Hoss: Chyba tak.

Ku zaskoczeniu Hossa, gdy sadza ja na drążku do wiązania koni, Gabrielle dotyka jego koszuli i uśmiecha się tryumfalnie.
Gabrielle: Wiem, kim jesteś!
Hoss: Naprawdę?
Gabrielle: Przywiozłeś mnie tutaj!
Hoss: Tak. Skąd to wiesz?
Gabrielle: Jesteś taki wielki.
Hoss: Jestem.
Gabrielle: Jak ci na imię?
Hoss: Hoss.
Gabrielle: Horse?
Hoss: Nie… Jestem Hoss a ty Gabrielle.
Zaniosłem ci śniadanie. Jak się tu dostałaś?
Gabrielle: Wyszłam z domu.
Hoss: Na to wygląda. Chodźmy na śniadanie.

Hoss zsadza Gabrielle z drążka i chwyta ją za rękę, by zaprowadzić do domu. Dziewczynka, jednak protestuje, nakazując Hossowi, by szedł przed nią, tak, by była w stanie usłyszeć jego kroki. Hoss, zaskoczony zgadza się na to, obserwując jednak małego gościa przez cały czas.



~*~*~*~*~*~*~*~*~



Podczas śniadania w salonie, cała czwórka obserwuje z zaskoczeniem, jak Gabrielle je, niedowierzając, że niewidome dziecko jest w stanie zrobić to samodzielnie. Mimo, że dziewczynka nie potrzebuje pomocy, chłopcy podsuwają jej pod rączki wszystko, po co właśnie zamierza sięgnąć, np. szklankę mleka Smile





W pewnej chwili rozbawiona dziewczynka zadaje pytanie „Dlaczego wszyscy stoją?” Zaskoczeni i skonsternowani chłopcy spoglądają na siebie, nie będąc pewnym, co powinni zrobić. Ben rozładowuje nerwową sytuację, odpowiadając łagodnym głosem „Przyglądamy się, jak pałaszujesz śniadanie…” Gabrielle uśmiecha się pobłażliwie.
Gabrielle: Pewnie zastanawiacie się, co ze mną zrobić.





Chłopcy, ponownie spoglądają na siebie, tym razem z uśmiechami wypełnionymi dumą…
Ben: Gabrielle… wczoraj wspomniałaś, że twój dziadek mieszka w górach.
Gabrielle: Zaprowadzisz mnie do niego?
Ben: Dobrze.
Gabrielle: Obiecujesz?
Ben: Obiecuję. Opowiesz mi o swoim dziadku? Wiesz na jakiej górze mieszka?
Gabrielle: Nie. Tata by to wiedział, chociaż nie widzieli się od kiedy dziadek poszedł do więzienia.






Słysząc to, chłopcy spoglądają po sobie, a Ben unosi na nich wystraszony wzrok. W tym momencie, do całej czwórki zaczyna docierać fakt, że sytuacja nie jest wcale łatwa do rozwiązania.
Ben: Twój dziadek był w więzieniu?
Gabrielle: Nie zrobił nic złego. Wypuścili go.

Po tym zdaniu z kolei, Ben uświadamia sobie, kim jest dziadek małej Gabrielle. Cartwrightowie słyszeli o nim… bardzo wiele. Blednąc, zadaje ostatnie pytanie.
Ben: Gabrielle… Nie powiedziałaś mi, jak się nazywasz. Masz na nazwisko Wickham?
Gabrielle: Skąd pan wie?
Ben: Słyszałem o twoim dziadku.
Gabrielle: Zaprowadzi mnie pan do niego? Obiecał pan.
Ben: Chyba nie mam wyboru.

Mężczyzna uśmiecha się, w odpowiedzi na promienny uśmiech dziecka, wiedząc jednak, że dotrzymanie obietnicy nie będzie możliwe. Tę trudną chwilę przerywa Hop Sing, stawiający na stole talerze ze śniadaniem dla chłopców.



Ben: Hop Sing! Zabierz Gabrielle do kuchni i poczęstuj ją plackiem ze śliwkami…
Gdy Gabrielle wstaje, Joe podrywa się z miejsca, by pomóc jej dojść do kuchni. Hoss powstrzymuje go, tłumacząc, że dziewczynka potrafi to zrobić sama, podążając za odgłosem kroków. Poleca Hop Singowi, by szedł przed nią. Zdenerwowany Hop Sing, rusza na przód odwrócony przodem do dziewczynki, co skutkuje potknięciem się przez niego o krzesło i wywróceniem na podłogę.
Gabrielle: To ty, Hop Sing?
Hop Sing, podnosząc się, wyjaśnia dziewczynce, że wpadł na krzesło.
Gabrielle: Uważaj, jak chodzisz!




Chłopcy wybuchają śmiechem a Hop Sing zabiera Gabrielle do kuchni. Gdy tylko mała znika, uśmiechy chłopców rzedną. Ich udziałem stało się zadanie, którego nie są w stanie zrealizować. Podczas przygotowań do śniadania, Ben wyjaśnia im, kim jest dziadek małej Gabrielle i instruuje, co powinni dalej zrobić.



Adam: Jej dziadek to ten stary pustelnik z Mount Davidson?
Ben: Niestety.
Hoss: Kiedy go uwięziono?
Ben: Byłeś wtedy chłopcem a Joe nie było na świecie. Wickhama wsadzili do więzienia w Yumie za morderstwo.
Adam: Kiedy wyszedł?
Ben: Spędził w tym piekle 21 lat, zanim uznano, że był niewinny.
Hoss: Pewnie złość odebrała mu rozum.
Joe: Nienawidzi ludzi.
Ben: Załatwmy najpierw sprawy ważne. Adam… pojedziesz do Virginia City i kupisz ubrania.
Adam: Ja? Jakie ubrania?
Ben: Dla małej panienki. A wy dwaj… macie pilnować jej cały czas. Weźcie ją na spacer, czytajcie jej książki, ale nie spuszczajcie jej z oczu.




~*~*~*~*~*~*~*~*~



Tego dnia, Adam przywozi z miasta kilka sukienek dla Gabrielle a Hoss i Joe starają się zapewnić jej rozmaite rozrywki. Po południu, Hoss zabiera dziewczynkę do stajni, by pokazać jej zwierzęta żyjące na ranchu. Gdy opowiada Gabrielle historię osieroconego źrebaka, dziewczynka pociesza go, zapewniając, że zwierzak poradzi sobie sam.
Gabrielle: Nie martw się, Hoss. Sam sobie poradzi. Tata mówił, że każdy musi się tego nauczyć.
Hoss odwraca się, zmieszany i zasmucony. On pierwszy znalazł jej rodziców po wypadku ich wozu. On widział jej pierwszy strach o własne życie.



Chwilę później, z boksu w stajni rozlega się rżenie i odgłos kopyt uderzających o jej podłogę.
Hoss: Nasz kary ma dziś muchy w nosie.
Gabrielle: Jest za krótko uwiązany, na bardzo mocne nogi.

Hoss nachyla się do dziewczynki, zaskoczony, wygłoszoną przez nią spokojnym głosikiem opinią. Zadaje jej pytanie, skąd to wie.
Gabrielle: Słyszę. Będzie się dobrze wspinał po górach.
Hoss: Dużo wiesz o koniach.
Gabrielle: Dobrze jeżdżę konno. Kierunek jazdy rozpoznaję po promieniach słońca na policzku.

Dziewczynka unosi rączkę, wskazując na miejsce, z którego pada światło słoneczne. Informuje Hossa, że jest to kierunek zachodni i, że w oddali widoczna jest wielka góra, pokryta śniegiem, na której rosną drzewa. Chwilę później, buzia Gabrielle rozjaśnia się w uśmiechu.
Gabrielle: Tam mieszka mój dziadek.
Hoss, wzdycha z rezygnacją i spogląda w kierunku, rzeczywiście widocznej góry. Dziewczynka ma rację – na jej szczycie znajduje się dom jej dziadka…





~*~*~*~*~*~*~*~*~



Tego samego dnia, wieczorem, Joe czyta Gabrielle książkę znalezioną w wozie. Historię o Roszpunce.
Joe: „Piękny ptak nie śpiewa już na gnieździe. Kot go złapał i wydrapał mu oczy….”
Joe, zmieszany przerywa i unosi wzrok na Gabrielle. Na jej buzi odmalowuje się zniecierpliwienie. Prosi go, by dokończył czytanie. Joe dokańcza czytanie i odkłada książkę na stolik.





Joe: Spróbuj zasnąć. Jutro jedziesz w góry szukać dziadka.
Gabrielle: Odwiedzisz mnie, jak zamieszkam u dziadka?
Joe: Chętnie. Ale, nie licz na to, że znajdziesz go jutro. To nieprzyjazna kraina.
Gabrielle: Znajdę go. Tata mówił, że dziadek zawsze dawał sobie radę.
Joe: Bardzo chcesz go odnaleźć?
Gabrielle: Tak. On jest całkiem sam. Nie chcę, żeby był samotny.
Joe: A ja chcę, żebyś już zasnęła!

Mówiąc to, Joe podnosi się z krzesła i poprawia kołdrę Gabrielle. Dziewczynka prosi go, by przeczytał zakończenie ponownie.



Gabrielle: Przeczytaj jeszcze zakończenie. „Kiedy łzy Roszpunki spłynęły do jego oczu…”
Joe ponownie siada na krześle, ciężko wzdychając z zakłopotania. Nie jest pewien, czy właściwym jest używanie słów „oczy”, lub „widzieć” w towarzystwie niewidomego dziecka, jednak sięga po książkę i zaczyna czytać.
Joe: "Kiedy łzy Roszpunki spłynęły do jego oczu, książe odzyskał wzrok. Zabrał Roszpunkę do swojego królestwa, gdzie zapanowała wielka radość. I żyli razem, długo i szczęśliwie.”



Podczas, gdy Joe czyta, mała Gabrielle zasypia. Gdy Joe zamyka książkę i widzi śpiącą dziewczynkę, podnosi się i opuszcza pokój niemal biegiem…

~*~*~*~*~*~*~*~*~

C.D.N.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Micca dnia Czw 20:33, 21 Sty 2016, w całości zmieniany 11 razy
Zobacz profil autora
Czar Bożego Narodzenia" - Gabrielle
Iwonka27
Moderator


Dołączył: 02 Kwi 2015
Posty: 1825
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z San Esbobar

Bardzo fajna dziewczynka ,urocza ,sympatyczna ,ale uparta i z charakterkiem ..


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
"Czar Bożego Narodzenia" - Gabrielle
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)  
Strona 1 z 1  

  
  
 Odpowiedz do tematu